O książce: rok / Robiło się jasno. Pierwsze promienie wschodzącego słońca oświetliły horyzont i utworzyły lśniącą ścieżkę na zielonkawej powierzchni morza. Po obu stronach statku majaczyły pagórkowate brzegi porośnięte rzadkimi krzakami. Kapitan Kruchinsky, odrzucając pokrywę włazu, badał przez lornetkę nieznane, ponure miejsca. Ale horyzont pozostał martwy, tylko grzbiety wzgórz były lekko czerwone, odbijając światło słoneczne. Pancernik klasy Albatross, dzięki niskiemu zanurzeniu i szarej barwie, był ledwo widoczny wśród fal, niczym delfin szybujący po wodzie. Tylko pióropusz czarnego dymu wydobywający się z lekko przekrzywionej rury zdradzał obecność w tych wodach przysadzistego, opancerzonego potwora, jakiego te brzegi nigdy wcześniej nie widziały.